wtorek, 27 listopada 2012

WARPAINT CZYLI NAJLEPSZA MUZYKOTERAPIA


Muzyka... Czasem tak sobie myślę, jak wyglądałoby moje życie bez niej i ... nie potrafię sobie tego wyobrazić! Nie znam lepszej terapii od tej, za pomocą muzyki, nic nie działa na mnie tak uspokajająco,
nic nie oczyszcza tak błogo mojego umysłu, nic nie koji tak nerwów, nic lepiej nie odciąga  myśli od problemów... Niewiarygodne jest to jak skrajne uczucia i wspaniałe wspomnienia może obudzić w nas kilka niewinnych dźwięków, za pomocą których możemy przenieść się na moment w głąb swojej głowy, oderwać się od rzeczywistości...Zatrzymać się na chwilę... Pomyśleć.  Najlepsze w tym wszystkim jest to, że muzyka potrafi się z nami utożsamiać ( tak, muzyka z nami, nie my z muzyką). W zależności od nastroju za każdym razem te kilka pozornie nieistotnych nutek może wpływać na nas inaczej, wywoływać inne emocje- jest jak najlepszy przyjaciel- w zależności od sytuacji, albo nas pociesza, albo płacze razem z nami, jednak już sama jego obecność wystarcza by czuć się lepiej...

Jesienna chandra? Myślę, że wymyślił to ktoś, kto nie poznał potęgi muzyki! Nie ma przecież nic lepszego niż jesienne i zimowe wieczory w towarzystwie dźwięków ulubionej piosenki, gorącej herbaty i dobrej książki. Tak wyposażona przetrwałabym nawet najsroższą zimę!
Jednym z zespołów, z którym chętnie spędzam takie chwile jest WARPAINT, dziewczyny wchodzące w jego skład  tworzą niesamowity, psychodeliczny i eksperymentalny art-rock, wyjątkowo pasujący to melancholijnych wieczorów. Nie jestem do końca pewna dlaczego, ale najbardziej w ich utworach kocham tę prostotę, to jak z kilku niezłożonych dźwięków potrafią stworzyć coś pięknego, coś przemawiającego do mnie w stu procentach, coś dzięki czemu potrafię się odprężyć i zrelaksować, coś co kocham!




I znowu wrzucam jak dla mnie najlepsze, a zarazem sentymentalne kawałki, które już chyba zawsze będą mi się dobrze kojarzyć :) ->>

Wrpaint- Baby





Warpaint- Shadows


Obie te piosenki są moimi częstymi towarzyszami w owe ponure wieczory, czy cięższe chwile.
Obie kojarzą mi się także (wbrew temu co napisałam wcześniej ) z leniwymi letnimi porankami na wsi i długimi spacerami w rytm ich dźwięków ... :)


xoxo Violet


niedziela, 4 listopada 2012

BE FREE, BE YOURSELF - Lana Del Rey


Lana Del Rey... Myślę, że trudno byłoby obecnie znaleźć osobę, która jeszcze o niej nie słyszała. Dzięki swojej wyjątkowej twórczości zyskała miliony fanów na całym świecie. Jednak jak każdy artysta, posiada też grupę 'antyfanów'- ci, często chcąc udowodnić swoje racje zadają pytanie : "w czym tkwi jej fenomen?". Otóż każda zapytana  osoba, widząca w jej utworach 'to coś' mogłaby odpowiedzieć inaczej. Osobiście podziwiam wiele elementów składających się na sztukę  (bo tak z pewnością można nazwać jej twórczość), którą tworzy. Jeżeli chodzi o samą linię melodyczną: to czy przypadnie komuś do gustu zależy tylko i wyłącznie od rodzaju muzyki jakiej słucha ( ja, zdecydowanie mogłabym klikać w kółko replay !).
Teksty?  Uogólniając- o życiu. Przede wszystkim nie przypominają one ani trochę pustych hitów, robionych w celu masowej sprzedaży przeciętnemu, niewymagającemu i nieznającemu się na muzyce  nastolatkowi,
w których refren składa się z niewiążących ze sobą, w kółko powtarzających się słów, z których co drugie to "love". Każda jej piosenka opowiada osobną historię, od początku do końca, każda ma jakiś przekaz
i każda wywołuje w człowieku inne, niepowtarzalne emocje.
Jeżeli już mowa o przekazie, to następną rzeczą, dzięki której jej twórczość jest wyjątkowa
są  TELEDYSKI (tzw. klipy video) - to właśnie przez ich pryzmat oceniana jest większa część utworów
 ( i nie mówię teraz tylko o Lanie Del Rey). Mówi się, że dobry klip to połowa sukcesu (osobiście, uważam, że nawet więcej). Widz  może bardziej wczuć się w muzykę nie musząc jej sobie ilustrować, oglądając DOBRY teledysk, jak w przypadku Lany, obraz nie jest dodatkiem do piosenki, on jest jej częścią...
Niejednokrotnie słyszałam, że teledyski nie powinny tyle trwać. Ale dlaczego? Skoro to właśnie jest część jej twórczości, którą lubię i podziwiam najbardziej(zresztą myślę, że podobnie jak większość jej fanów).
Dla mnie, są one jak na prawdę dobre filmy krótkometrażowe, opowiadające ciekawy wątek ze wspaniałą muzyką w tle. Generalnie nie da się ukryć, że nasza wokalistka ma szczęście do reżyserów ;)

Jak zwykle wrzucam Wam kilka moich ulubionych, godnych obejrzenia
 ( i oczywiście posłuchania ;>) teledysków:

Lana del Rey- Ride
Opowiada o historii kobiety 'wolnej', niezależnej, decydującej o własnym, życiu. Pokazuje, choć może nie dosłownie, jak niewiele potrzeba do szczęścia, jak ważne dla każdej kobiety jest poczucie bezpieczeństwa, lecz nie zniewolenie, jak i to, że każdy może wybrać swoją ścieżkę w życiu...


Watro wspomnieć, że teledysk wyreżyserował Anthony Mandlera 
( reżyser m.in. hitu Rihanny "We found in love", który odniósł sukces również dzięki świetnie wyreżyserowanemu klipowi.)



Lana Del Rey- National Anthem
 Ten utwór pokazuje jak bardzo strata ukochanej osoby może zmienić nasze życie, nawet to najbardziej idealne...



Lana Del Rey- Born To Die
Młodzieńcza, porywcza i namiętna miłość, to temat zapewne również bliski wielu z nas ;)
Koniec historii jest wyjątkowo poruszający i zmuszający do refleksji (jak to w filmach bywa...). Kiedy widziałam ten teledysk po raz pierwszy, muszę przyznać, że pomimo tytułu wyraźnie wskazującego na zakończenie, było ono dla mnie sporym zaskoczeniem (ale to chyba dobrze, gdy do końca nie jesteśmy tak na prawdę pewni co się wydarzy).




Lana del Rey- Video Games
Chyba najsłynniejsza piosenka, do czasów niepowtarzalnego " Ride"



Lana Del Rey- Blue Jeans
I jeszcze na zakończenie
piękny czarno biały teledysk, jak zresztą wszystkie,  zdecydowanie warty uwagi.


                                                                                                               xoxo
                                                                                                              Violet